Blog ten powstał z sentymentu. Z sentymentu do miasta w którym się urodziłam, a które dziś przedstawia zupełnie inne oblicze niż dawniej. Mam tu na myśli czasy, których nie mogę pamiętać, ale które bardzo działają na moją wyobraźnię. Czasy, kiedy miasto się rozwijało i było zarówno przemysłowym jak i kulturalnym miejscem dla ludzi różnych narodowości. Dawny Sosnowiec od zawsze kojarzy mi się z "Ziemią Obiecaną" Reymonta. Tu podobnie jak w Łodzi współistnieli polscy przedsiębiorcy, żydowscy sprzedawcy wszystkiego co dało się sprzedać i niemieccy przemysłowcy, którzy na długo zadecydowali o charakterze tego miasta. Nie brakowało sklepów, zakładów usługowych, kin czy restauracji. Rozwijała się oświata, kultura, również w dużej mierze za sprawą ludności napływowej. Wielokulturowe miasto tętniło życiem... Późniejsza wojenna i powojenna historia wiele zmieniła. Chciałabym aby mój blog oddał choć trochę ducha tamtych barwnych czasów

16 maja 2011

Gadki sosnowieckie czyli co można usłyszeć stojąc w piekarni po chleb

Dzisiaj coś lekkiego i zupełnie współczesnego dla odmiany, a mianowicie dzisiejszy " folklor sosnowiecki ". Rzecz zasłyszana w kolejce po chleb w " mojej " piekarni. Stały za mną dwie panie w sile wieku i wymieniały luźne uwagi. Do moich uszu dotarły następujące historie:

- Wie pani, a on to chodzi do niej już co wieczór. Punktualnie o ósmej już tam jest !
- No i wszyscy się już z niego śmieją
- No ale on jest rozwodnik i ona chyba też
- Aha ...

- A słyszała pani o tej Wnukowej?
- Wnukowa to ja !
- A to pani ?!
- No, a co miałam słyszeć ?
- A nieee ja tam nic nie wiem ...
- A już myślałam, że się czegoś dowiem o tej Wnukowej !

- A Gałązkową to pani zna ? Bo ona ...
- Nie nie znam
- Eeee, wszyscy znają Gałązkową przecież.

Tyle miejscowego  "folkloru ". Bodaj mieć tylko takie problemy jak owe zażywne Sosnowiczanki. A tak swoją drogą, to ja też nie znam Gałązkowej :)