Blog ten powstał z sentymentu. Z sentymentu do miasta w którym się urodziłam, a które dziś przedstawia zupełnie inne oblicze niż dawniej. Mam tu na myśli czasy, których nie mogę pamiętać, ale które bardzo działają na moją wyobraźnię. Czasy, kiedy miasto się rozwijało i było zarówno przemysłowym jak i kulturalnym miejscem dla ludzi różnych narodowości. Dawny Sosnowiec od zawsze kojarzy mi się z "Ziemią Obiecaną" Reymonta. Tu podobnie jak w Łodzi współistnieli polscy przedsiębiorcy, żydowscy sprzedawcy wszystkiego co dało się sprzedać i niemieccy przemysłowcy, którzy na długo zadecydowali o charakterze tego miasta. Nie brakowało sklepów, zakładów usługowych, kin czy restauracji. Rozwijała się oświata, kultura, również w dużej mierze za sprawą ludności napływowej. Wielokulturowe miasto tętniło życiem... Późniejsza wojenna i powojenna historia wiele zmieniła. Chciałabym aby mój blog oddał choć trochę ducha tamtych barwnych czasów

27 lipca 2011

Meyerholdowie

W poprzednim artykule dotyczącym Mauzoleum Dietlów wspomniałam o wpisaniu go do rejestru zabytków. Poza nim wpisano tam jeszcze inny obiekt z sosnowieckiego czterowyznaniowego cmentarza, a mianowicie grobowiec rodziny Meyerholdów. Jak piszą na stronie Zagłębie Info:

" Decyzją Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w Katowicach, do rejestru zabytków nieruchomych województwa śląskiego wpisano grobowiec rodziny Meyerholdów, znajdujący się w Sosnowcu, na cmentarzu ewangelicko- augsburskim przy ul. Smutnej. Po mauzoleum Dietlów to kolejny obiekt sztuki sepulkralnej wpisany do rejestru.Grobowiec wybudowany został w 1906 roku w stylu secesyjnym przez przemysłowca Jana Meyerholda, właściciela Zakładów Przemysłu Stalowego Meyerhold i Spółka w Będzinie. W tym samym roku został tam pochowany jego syn, także Jan. Wykonawcą budowli była firma Lolat Eisenbeton Breslau AG z Wrocławia. W roku 1929 pochowano tam zmarłego fundatora, a po drugiej wojnie światowej najprawdopodobniej wdowę po Janie Meyerholdzie."

Jako ciekawostkę (jako, że interesują mnie jako genealoga amatora tego typu dokumenty ) chciałabym przytoczyć tekst nekrologu wspomnianego tu syna Jana, który faktycznie zmarł w 1906 roku. nekrolog ukazał się w "Gońcu Częstochowskim" i miał następującą treść:

Jan MEYERHOLD, student Uniwersytetu Lipskiego, zm. 28 III 1906 w Lipsku, przeżywszy lat 22. Eksp. zwłok z dworca Warszawsko – Wiedeńskiego w Sosnowcu do grobu rodzinnego na miejscowym cm.
Ewangelickim nastąpi 2 IV 1906. Zapr. rodzice, bracia i rodzina
„Wiad. Częst.” 1906, nr 30, s. 3; nr 31, s. 3

Autor: Dawid Chalimoniuk. Agencja Gazeta


Pozdrawiam serdecznie

Mauzoleum Dietlów

Zawsze ilekroć jadę ulicą Grota - Roweckiego i mijam mur sosnowieckiego cmentarza czterech wyznań zastanawia mnie jedna rzecz. Mam na myśli kontrast jaki widać pomiędzy monumentalną, wręcz teatralną budowlą Mauzoleum Dietlów, a nowoczesnością i pospolitością dzisiejszej ulicy sąsiadującej z cmentarzem. Heinrich Dietel zamawiając u Józefa Pomian Pomianowskiego dla swojej rodziny projekt tego ogromnego grobowca w stylu antycznych budowli, pewnie się nie spodziewał w jakim późniejszym otoczeniu przyjdzie mu spoczywać. Teraz poza cmentarnym murem suną autobusy, przepychają się samochody, hałasują kamieniarze, bo przecież każdy szanujący się zakład kamieniarski powinien być usytuowany  w pobliżu cmentarza, podobnie jak zakład pogrzebowy w pobliżu szpitala. W myśl zasady, że trzeba kuć żelazo od razu póki gorące i w takim otoczeniu klienci zaraz się znajdą. No ale brak pewnych etycznych, elementarnych zasad to już znak dzisiejszych dni, a Heinrich Dietel chciał tylko spocząć godnie w miejscu imponującym jak na fabrykanta i przemysłowca przystało. Tak się też stało, tylko niestety  z biegiem już współczesnych czasów grobowiec zaczął powoli niszczeć. Na szczęście w końcu wpisano go do rejestru zabytków co pozwoliło na niezbędne prace renowacyjne. W mauzoleum wzniesionym w 1912 roku pochowany jest Heinrich Dietel (1839 - 1911 ) wraz z żoną Klarą z domu Jacob. Od ruchliwej, żyjącej swoim współczesnym życiem ulicy monumentalną budowlę odgradzają groby zwykłych sosnowiczan ( w tym mojego Dziadka ), którzy również dzięki Dietlom mogli mieszkać w mieście o takim a nie innym charakterze. Dbajmy o nasze lokalne zabytki bo to świadczy o naszej tożsamości i przynależności historycznej.

Mauzoleum Dietlów
Pozdrawiam serdecznie

09 lipca 2011

W małym kinie

Pamiętam taki obrazek z dzieciństwa. Dziadek na fotelu oglądający cykliczny program Stanisława Janickiego "W starym kinie" i ja po raz enty słuchająca charakterystycznego dźwięku czołówki tego programu. Dziś już wiem, że to fortepianowa wersja piosenki " W małym kinie" skomponowanej przez Władysława Szpilmana. Kompozytor urodzony w Sosnowcu w rodzinie żydowskiej całe życie żył i funkcjonował dzięki muzyce. Dzięki graniu mógł utrzymać rodzinę zanim stracił ją w obozie w Treblince. Muzyka ocaliła mu w końcu życie podczas wojny, gdy grającego Szpilmana znalazł w ruinach Warszawy oficer Wermachtu. Wilm Hosenfeld zafascynowany jego muzycznymi interpretacjami i talentem ocalił mu życie, dbając jednocześnie o podstawowy byt i dostarczając mu żywności. Burzliwe dzieje pianisty doczekały się świetnego filmu Romana Polańskiego , w którym Szpilmana zagrał Adrien Brody, aktor o przedwojennej powierzchowności. Tak na marginesie losy jego rodziny dziwnie splatają się z losami Szpilmana. Pradziadek był Polakiem a krewni, którzy w czasie wojny pozostali w Polsce również zginęli w obozie.
Cieszy fakt, że Sosnowiec pamięta nie tylko o Kiepurze. Rok 2011 został w mieście ogłoszony "Rokiem Władysława Szpilmana". W grudniu minie setna rocznica urodzin tego znanego sosnowiczanina. W związku z tym powstał projekt zatytułowany Ogólnopolski Konkurs Piosenki AL LEGRO TRIBUTE TO SZPILMAN. Seria wydarzeń muzycznych zakończy się w grudniu galowym koncertem w sosnowieckim  Teatrze Zagłębia w którym wystąpią finaliści konkursu.

" W małym kinie"
(muz. Władysław Szpilman, sł. Ludwik Starski)

Mieliśmy pójść do kina
wybacz, nie pójdę dziś.
W mroku zasiądę do pianina
w przeszłość pobiegnie myśl.

Małe kino
czy pamiętasz małe, nieme kino?
Na ekranie Rudolf Valentino
a w zacisznej loży ty i ja...

Na ekranie
on ją kocha i umiera dla niej.
My wierzymy, bośmy zakochani
dla nas to jest prawda, a nie gra.

To jakby o nas był film
więc my wpatrzeni
ach, jak wzruszeni miłością swą.

W małym kinie
nikt już nie gra dzisiaj na pianinie.
Nie ma już seansów w małym kinie.
W małym niemym kinie "Ptit Tria-non".

Nic tak nie przypomina
dawnych odległych chwil
jak muzyczka z niemego kina
rzewna jak stary film.  


Źródła:
Al Legro Tribute To Szpilman
Tylko Polska Muzyka